Gruba Julka

Julka przyjeżdżała do swoich dziadków na wakacje. Była gruba, dlatego dzieciarnia wołała na nią :” gruba Julka”
Gruba Julka kochała jeść, bez przerwy coś przeżuwała. Mój zapamiętany obraz tej dziewczynki to Julka z kanapką w ręce, Julka z pomidorem albo ogórkiem w dłoni, Julka liżąca loda na patyku, Julka umorusana od batona czekoladowego. Przy tym była chytrusem i nie lubiła się dzielić. Na prośbę dzieciaków, żeby poczęstowała, odpowiadała krótko : nie!
Z uwagi na swoją posturę i skąpstwo nie była lubiana. Nikt się z nią nie chciał bawić, więc ja zaopiekowałam się małym grubaskiem. Było mi jej żal. Prowadziłam ją za rękę do pobliskiego parku, gdzie pośród wysokich traw znajdowały się wielkie kamienie i pomniki.
Któregoś razu zatrzymałyśmy się przy jednym i wskazując palcem powiedziałam do Julki:
– widzisz tu leży człowiek, taki co już nie żyje.Mądrzyłam się.
– a jaki ?– pytała zaciekawiona
– no normalny człowiek – zakończyłam podirytowana
Potem nakazałam Julce, aby razem ze mną zrywała polne kwiaty. Były tam chabry, maki i różne inne jeszcze żółte i białe. Poukładałyśmy je na wszystkich pomnikach, jakie tam były. A było ich kilkanaście.Julka mówiła, że babcia kładzie na nich kamyki, ale nie wiedząc, o co chodzi, wzdrygnęłam tylko ramionami… Przyglądałam się tym pomnikom, sczytywałam znaki i daty zdając sobie sprawę, że to nie było polskie pismo.Nie wiedziałam jednak jakie. Wiedziałam jedno : tam leżą ludzie i należy im się szacunek…i kwiaty, nie kamyki…
Potem był rok 1972.Do parku zajechały buldożery. Miała powstać nowa droga. Zlikwidowano nasze ławeczki, rozwalono pomniki z tablicami o dziwnych literkach i znakach. Chłopcy znaleźli czaszki, urządzili sobie mecz, kopiąc je niczym piłki, rzucali też kości ludzkie i mieli przy tym nie lada zabawę. A ja stałam wpatrzona w to wszystko i przez głowę przechodziło mi jedno zdanie niczym mantra: „ przecież to byli ludzie „
Po wielu latach odwiedziłam to miejsce. Szeroką szosą mknęły auta, kolorowe, prędkie. Na małym zielonym wzniesieniu zobaczyłam niewielką tablicę z wyrytym na niej napisem, że w tym miejscu kiedyś znajdował się cmentarz żydowski. Jakże było mi przykro. Położyłam znowu kilka polnych kwiatów, zerwanych nieopodal, ale już bez Julki.
Wracając do grubej Julki muszę powiedzieć, że dało się ją lubić, szczególnie wtedy , gdy posłusznie wykonywała polecenia naśmiewających się z niej chłopaków.Tak mi się tylko wydawało. Wykonywała te polecenia, aż nadto sumiennie, może chciała się im przypodobać.
Julka miała jakieś pięć, może sześć lat. Wyglądała na więcej. Mimo swojej tuszy była ładną dziewczynką. Miała czarne włosy, śniadą cerę i czarne oczy. Jej dziadkowie uważani byli za dziwnych ludzi. Okna zasłaniali czarnymi szmatami. Ciekawość dzieciarni powodowała, że rzucali w nie kamieniami. Czasem, zdenerwowany mocno juz dziadek wybiegał z mieszkania i wówczas wszyscy uciekali we wszystkie strony świata. Dziadek pogroził nożycami, które akurat trzymał w dłoni i wracał do domu, do swojej pracy. Był krawcem. Kim była babcia nie wiadomo, nie pokazywała się nigdy.
No więc tego dnia gruba Julka prosiła rówieśników, aby mogła pobawić się z nimi. Kazali jej zdobić różne wymyślne ćwiczenia, ktore wykonała, a odpowiedź była i tak negatywna. Chłopcy wyśmiewali się z niej, przezywali, ubliżali. Kiedy zapłakana Julka miała już odejść, piłka rzucona przez gracza celowo w nią uderzyła Julkę w głowę. Przewróciła się na chodnik uderzając z calej siły o krawężnik. Z ucha i nosa popłynęła krew…
Dzieciarnia uciekła a ja nie mogąc podnieść ciężkiej Julki, biegłam z krzykiem i lamentami na ustach do jej dziadków.

Gruba Julka została pochowana na cmentarzu żydowskim, ale nie tym koło naszego bloku. Tam znajdował się tylko park…Gdy ją odwiedzam zostawiam polne kwiaty, które tak lubiła…i kamyki, które na murze płaczą…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Opowiadania. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.