„W Londynie jeszcze nie byłam”

Szliśmy ulicą 3 Maja. Alan i Dot podziwiali urodę mijanych kamieniczek, zwracając szczególną uwagę na przepiękną sztukaterię. Niestety, wszyscy zauważyliśmy, że są w złym stanie. Odpadający tynk, stare spróchniałe okiennice, zwisające metalowe części od balkonów i inne skorodowane pręty. To smutny widok. Co niektóre tylko odnowione, radosne, wyróżniały się z szarego ciągu smutnych kamienic.
Skręciliśmy w ulicę Piekarską, na końcu której, otworzyła się przed nami brama z numerem 2. Weszliśmy do środka. Podwórze wyłożone kostką brukową typu „kocie łby” świeciło pustkami. Panowała cisza i tylko kot wyciągał się w słońcu. Wokół stały domy, wyższe i niskie z przybudówkami, do których przylegały drewniane balustrady. Przed ewentualnych wypadnięciem chroniły poręcze, które pomimo niezbyt atrakcyjnego wyglądu, solidnie przytwierdzone, spełniały swoją rolę.
Alan kamerował podwórze. Dot z zaciekawieniem rozglądała się a ja szukałam kogoś z mieszkańców, aby zapytać o pozwolenie. Liczyłam się z faktem, że nie każdemu mogło podobać się nasze zachowanie.

Po chwili zauważyliśmy kobietę z wałkami na głowie, która machając ręką, zapraszała nas do siebie. Drewnianymi schodami udaliśmy się na balustradę. Kobieta uśmiechała się przyjaźnie, miałam więc nadzieję na Jej przychylność. Pani Maria okazała się bardzo energiczną i nader życzliwą kobietą. Mówiła szybko i dużo, a przy tym gestykulowała . Zaprosiła nas do mieszkania, poczęstowała kawą i ciastem. Opowiadała o rodzinie męża, która zamieszkiwała tutaj od czasów przedwojennych. Alan zadawał pytania.

Na koniec naszej wizyty Alan i Dot otrzymali od gospodyni drobne prezenty: fajansowy talerz do powieszenia na ścianie i kartki z widokami starego Włocławka. Ja byłam dumna, bo niech ktoś powie, że nie była to nasza, polska gościnność.
Sięgnęłam po aparat fotograficzny, gdy tymczasem Pani Maria ściągnęła wałki z głowy i szybko poprawiła fryzurę. Gdy po wywołaniu filmu, oglądaliśmy zdjęcia, chórem stwierdziliśmy, że „Maryja” to piękna kobieta.
— Czy Ty Alan w Londynie widujesz takie obrazki? – spytałam wskazując głową posesję przy ulicy Piekarskiej 2 .
— Takich nie, te… – odpowiadając przerwał w pół słowie i zapadł w zadumę.
Bo tymi ulicami przed siedemdziesięciu laty chadzał Jego dziadek, babka, wujowie i ciotki. We Włocławku urodził się Jego ojciec. Niestety nie znał nikogo z rodziny ojca. Dziś patrzy na dokumenty członków familii, jakie posiada, czyta ich imiona : Beniamin, Mateusz, Chaim, Rózia i po głowie krąży wciąż ta sama myśl : „jestem we Włocławku, gdzie żył mój ojciec i dziad”.

W podwórzu mieszkała rodzina Schwarz...

Po chwili Alan spojrzał na mnie i zapytał:
— Czy Ty byłaś w Londynie?
W Londynie jeszcze nie byłam, ale kiedyś, jak nie ja, to moje dzieci, wnuki, na pewno będą,. Przecież dzisiaj w 2006 roku, to żaden problem. Jesteśmy Europejczykami.
I chociaż rodziny w Londynie nie mam, to chciałabym zobaczyć jak żyje i mieszka Alan, potomek Beniamina z Włocławka.

Ps. Dzisiaj mój syn jest w Londynie. Mówi mi, że to piękne, historyczne miasto, będące domem dla ludzi różnych nacji. Wiedzie mu się dobrze i jest w ścisłym kontakcie z Alanem i Dot. Ja im za to bardzo dziękuje.

Mirosława Stojak

Ten wpis został opublikowany w kategorii Opowiadania i oznaczony tagami Londyn. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Leave a Reply